Do Bodzanowa Kolberg przyjechał dwukrotnie, po raz pierwszy w 1860 roku, a następnie po pięciu latach, w roku 1865. Jego pobyty w tych okolicach wiążą się z kontaktami z rodziną Biesiekierskich.
W „Korespondencji” Kolberga znajdujemy też listy z Bodzanowa i Sędzina nadesłane przez Józefa Blizińskiego, literata i komediopisarza, od połowy lat 50-tych właściciela dóbr Choceń. Bliziński nadsyłał Kolbergowi materiały do „Kujaw”, uwiecznił też Oskara w swoim utworze „Marcowy kawaler”, nadając mu imię Heliodor.
Z Bodzanowa pochodzą między innymi zapisy dotyczące czarów: „Biedna jedna kobieta obłąkana czy utrapiona, biega po wsi i mimo woli tańczy po kilka razy na dzień. Zadała jej te czary ‘ciota’ [czarownica] jakaś z innej wsi, tak, że rok jeszcze cały przetańcować w ten sposób jest obowiązana. Ciota takich jej przywiązała czartów do serca, że tańcować ona zmuszona, choćby na śród boru; nie raz też tańcować musi i w zimie, na wietrze i mrozie, ale jej wówczas ciepło w nogi, chociażby je nawet miała bose”.
Wiadomo też, że w Bodzanowie, podobnie jak w innych regionach Kujaw, młodzieńców poddawano obrzędowi inicjacyjnemu, zwanemu ‘frycowym’: „Młody ‘kosiarz’ vel ‘kośník’ w pierwszym roku swej pracy, musi się wykupić czyli wyzwolić i zapłacić ‘frycowe’. Ma ono miejsce przy rozpoczęciu kośby, w końcu czerwca lub po żniwach. Frycowanie takie kosztuje go ośm do dziesięciu garncy wódki. Pletą dla ‘fryca’ koronę í dla marszałka bat. Korona wysoką jest do ośmiu cali, spleciona ze siana, sitowia lub zboża (jeśli w czasie żniw). Dla marszałka robią ze słomy gruby, na 3 lub 4 łokcie długi, w troje spleciony warkocz czyli bat, zwany prawo. Wieczorem, po skończonem cięciu siana, kładą ‘frycowi’ (czyli wilkowi) koronę opisaną na głowę i wiodą go do pana i do karczmy. Prowadzi go pod rękę dwóch starostów (czyli sędziów). Przed nim skacze jeden lub dwóch tak zwanych kozaków, siedzących niby konno na kijach lub kosiskach i mających na drugim kiju zawieszoną chustkę, niby chorągiewkę. Sukmany mają zwykle przewrócone, a na głowie jakiś worek, niby czapisko. Wyskakując, biją batami każdego kto się nawinie. W karczmie kładą ‘fryca’ na bronie przykrytej płachtą, niby na stół, i chcą go bić. Sędzia bowiem skazał go już był wprzódy np. na sto plag lub garniec wódki, na pięćdziesiąt plag lub pół garnca wódki itp., a kozacy mają teraz wyroki te wykonać. Skazany każe postawić spodziewaną gorzałkę, targując się o jak najmniejszą jej ilość; gdy flaszki i kieliszki zabrzękną, wstaje z owej brony i do ogólnej mięsza się zabawy.”
Kujawiacy, przedstawiani przez Kolberga jako lud wesoły i chętny do zabawy, na trzy tygodnie przed weselem organizowali tak zwane ‘zdawiny’, które odznaczały się „wystawnością, nieledwie samemu weselu się równającą” i odbywały się zawsze w sobotę. Jak podaje Kolberg, „muzyka i wódka są tu koniecznemi warunkami, a rodzice panny sprosiwszy gości, zastawiają stoły chlebem potężnie nasmarowanym, mięsem i różnemi potrawami, lecz zasiadają do nich dopiero po północku, gdy kur pierwszy raz zapieje. Goście spożywają zastawione po¬trawy, a muzyka hucznie grając, pobudza zebranych do tańca, który też przedłuża się do godziny 10-tej w Niedzielę. O tej porze wszyscy udają się do kościoła, gdzie państwo-młodzi dają na zapowiedzie. Na ‘zdawinach’, (na które u uboższych znoszą baby ser i masło) śpiewają też między innemi:
Padła mucha na konopie zrobiła oślada,
ojciec, matka nie pozwala, a córusia rada.
Padła mucha na konopie, otrąciła kwiatek,
jużci ty mnie Marcineczku zawiązujesz światek.”