Według opisu Kolberga Dębicz to: „wieś o pól mili od Środy Wielkopolskiej. Jedno z pól tutejszych piaszczyste ku górze, zowie się Żal, lubo nie tam, lecz w innem miejscu znajdowano popielnice i łzawnice.” Oskar Kolberg gościł tu w roku 1867 i 1872 u rodziny Wolniewiczów.
Włodzimierz Adolf Wolniewicz był w czasach Kolberga właścicielem wsi i majątku ziemskiego w Dębiczu. Wolniewicz był agronomem, publicystą i uczestnikiem powstań narodowych, więziony za działalność polityczną, prowadził działalność społeczną i gospodarczą, doprowadzając do rozkwitu zarządzane przez siebie majątki. Dzięki jego wsparciu i gościnie Kolberg zgromadził wiele ciekawych materiałów do swojej monografii poznańskiego.
Podczas swoich badań w Poznańskiem Kolberg opisał różne zwyczaje dotyczące dorocznych świąt praktykowane w Dębiczu i okolicznych miejscowościach:
O Podkoziołku pisał:
„We wtorek schodzą się do gościńca parobcy i dziewuchy. Na stole stoi na talerzu czy misce jaki figiel np.: chłopiec z brukwi wystrugany i przykryty serwetą (jest to podkoziołek); i tam wrzucają dziewki po groszu srebrnym lub po półgroszu za każdy taniec z parobkami. Czasem figlem tym jest ustawiona obok miski głowa kozła wystrugana z drewna”.
O zwyczaju związanym z powrotem z rezurekcji:
„Po wielu wsiach jest zwyczaj ścigania się ludu, gdy po Rezurekcyji powracają do domu. Kto pierwszy stanie w domu, ten też pierwszy ukończy żniwa w polu, jako najzręczniejszy”.
Znajdziemy też wzmiankę o strojeniu domostw na Zielone Świątki:
„Na Zielone Świątki obmają, obgają sobie domy z zewnątrz gałązkami brzeziny, wierzbiny, wkopawszy je w dołki w ziemi wybrane. Wnętrze zaś chaty narzuca ‘łabuziem’ (zielem wodnem z sadzawek, tatarakiem), którem zaścielą podłogę izby i omają okna i obrazy. Dziewczynki zaś wiejskie chodzą po gaju tj. nałamawszy gałązek, chodzą z niemi po wsi bez śpiewu”.
Opisał też Kolberg obrzędy weselne. Zarejestrował miejscowe oracje, jak ta, wygłaszana przez drużbę w przeddzień ślubu do zaproszonych gości:
„Będzie tam i co wiecej,
bo wół na krępulcu jęczy.
Ale my się z tym bratem przyczyniemy,
tego wołu z krępulca zdejmiemy, porabiemy, podzielemy.
Damy młodemu panu rogi,
żeby (nie) był z niego chłop srogi.
Młodej pannie kopytka,
żeby z była niej zabiegliwa i potulna kobitka.
Graczowi damy wątrobę,
żeby czynił dla aktu weselnego ozdobę.
Basiście płuca, bo je się koło gracza tłucze”.
Ten fragment oracji opatrzył jeszcze Kolberg dodatkową anegdotą:
„Gracz miewa zwykle za towarzysza basistę. Krąży między ludem dykteryjka, jakoby skrzypce podczas wesela wciąż skarżyły się głośno: Krótkie jest wesele, krótkie jak skrzypki. A na to basy przedrzeźniając odpowiadały grubo: Ale za to długa będzie jak bas bida”.
O zwyczajach związanych z siewem pisał:
„Gdy się sieje, jak dwa światła na niebie, to groch nie wrzący, czyli źle się gotuje, tj. gdy na niebie widać razem słońce i księżyc”.
W miejscowości tej zdobył także Kolberg informacje o wierzeniach związanych z czarownicami: „We wsi Dębicz (pod Środą), powiedziano nam: ‘Ciota’ wszystko wie, ale jak kto wspomni o Bożym Narodzeniu, które było w Sobotę na początku świata, to óna wtenczas już nic nie wie”.