Majątek ziemski i dwór należał w czasach Kolberga do rodziny Niegolewskich. Kolberg utrzymywał serdeczne kontakty z Wandą i Władysławem Niegolewskimi, którzy użyczali mu gościny w tym miejscu w latach 1870 i 1875. Dało to badaczowi możliwość zdobycia wielu informacji o tym miejscu oraz prowadzenia tam badań i gromadzenia materiałów do jego monografii Poznańskiego. Niegolewscy stracili Morownicę w 1877 r.
Władysław Niegolewski był prawnikiem, działaczem społecznym i politycznym, za udział w powstańczych akcjach w 1846 roku więziony przez władze Prus. W późniejszym okresie był posłem do sejmu pruskiego, a po 1871 roku posłem do parlamentu niemieckiego. Przez cały okres swojej działalności konsekwentnie występował przeciwko polityce germanizacyjnej i domagał się respektowania praw ludności polskiej w Wielkim Księstwie Poznańskim.
W Morownicy we dworze Niegolewskich przebywał także Bogumił Hoff – wówczas zarządca majątku, a także rysownik i towarzysz Kolberga w czasie wędrówek po Wielkopolsce. Pod koniec życia zamieszkał w Wiśle i opracował monografie etnograficzno-folklorystyczną okolic tej miejscowości.
W monografii Wielkiego Księstwa taki dał Kolberg opis Morownicy:
„Wieś porządnie zabudowana, której ulica wyciągnięta prosto, ma za płotami a raczej parkanami ścianę jej stanowiącymi, domy zbudowane z drzewa i gliny, słomą kryte, do niej (jak niemal wszędzie po wsiach staropolskich) obrócone szczytami, na których porządne wznoszą się kominy, a przy parkanach w równych odległościach posadzone są drzewka. Dwór opodal wsi, wśród gaju drzew położony”.
Zamieścił też informacje o miejscowych potrawach:
„Rano w lecie, o ósmej godzinie: polewka z mleka z perkami i kawałek chleba. Na obiad albo perki i kluski, albo kapusta i groch, albo kasza i perki, albo też perki i pęczak (ziarno jęczmienne otłuczone ze skóry w stępie). W niedzielę, kto możny, gotuje sobie mięso, a do rosołu perki, pęczak albo jagły. Wieczór: polewka z perkami, tak jak było rano, tylko już bez chleba”.
Także weselnych:
„Na wesele pieką placki, u bogatszych na mleku, u uboższych na wodzie; płaskie to ciasto nadziewają rodzenkami i słodzą posypując cukrem. Kołacz zaś jest to podługowaty bochen, wysoki i pękaty jak owalna buła chleba w mieście pieczona”.
Od swoich informatorów usłyszał Kolberg, jak wyglądał wigilijny posiłek:
„W Wiliją Bożego Narodzenia, całki dzień się tu pracuje aż do kolacyi. Kolacyją się je, jak gwiazda na niebie się pokaże. Dają na stół dziewięć potraw. Są niemi: polewka z maku, groch polny kraszony olejem, kapusta kraszona olejem, grzyby suszone z olejem, śledź czasem smażony w oleju, kluski z jagłami, kluski słodkie z makiem, kruszki (gruszki) suszone i jabłka. Bogatsi jedzą nadto i ryby. Jedzą tę kolacyją na stole rozścielonym słomą, gdy pod stołem jest siano (bierą do tych rozściółek garść słomy i garść siana) Wtenczas bierą z każdej potrawy po łyżce, kładą we faskę i śledzia i opłatki i umięszają to ze sieczką i razem z tem sianem spod stołu, dają bydłu, żeby też i bydło gwiadkę używało. Gospodarz puka kulką drzewianą (jest to zakrzywiony kijek używany do trzepania lnu i oklepania siemienia) w każde drzewko i powiada: żebyście tak plenowały, żebyście owoców wiecy jak liściów miały. Zaś potem idzie gospodarz do pszczół, puknie trzy razy ta kulką w ul, żeby je pobudzić i na przywitanie mówi: Wiedzcie robaszki, że się o 12 godzinie w nocy Pan Jezus narodzi, cieszcie się i wy”.
O ostatnim dniu karnawału pisał:
„Zapusty – Podkoziołek – Rożen
W zapusty (od Niedzieli wieczorem do Wtorku) chodzą po wsi z ‘rożnem’: ubiorą parobcy chłopaka za niedźwiedzia, obwiną całkiego w grochowinę i tę poobwiązują; zaś uwiążą dwa powrozy u niego. I każdy z dwóch, co go prowadzą, trzyma za swój powróz. I każą mu tańczyć, mruczyć i różne figle wystwarzać.
Tak idą od chałupy, do chałupy z muzyką: dudami i skrzypcami. Wtenczas otrzymują od gospodarzy okrasę. Jeden z nich niesie ten ‘rożen’ żelazny z tą okrasą, jagły albo groch, co chtó chce; chleb też, jaja itd., a dziewczyny dawaja pieniadze. Jeden z nich niesie ten ‘rożen’ żelazny z tą okrasą, którą na niego nawtykają, drugi niesie koszyk na masło, ser, jaja, trzeci niesie miech (worek) do zboża, grochu i jagieł, czwarty odbiera pieniądze. Zasie jak już po wszystkiemu, jak już obejndą, idą do gościńca”.
Utrwalił też przebieg wesela w Morownicy:
„Gdy wyjdą z kościoła, muzyka stojąca opodal dosiada wozu i brzmi znów przez całą drogę skoczne melodyje i wiwaty. Czepiny: dawniej obnoszono przed tym obrzędem na talerzu wianeczek, w pośrodku którego leżała kromka chleba, a w niej tkwiły talary pana młodego dla zachęty, aby goście talarami sypali na kupno niby czepca, następnie szli z miednicą i ręcznikiem młodzianie, którym do wody również po kilka złotówek się wrzucało; potem ukazywała się i obchodziła gości z podobną kwestą kucharka z oparzona ręką, wreszcie skrzypek z dudarzem.”
„Wśród tańców sa i śpiewy, a swachny chusteczkami białemi wywijają około swych głów. W przerwach między jednym a drugim tańcem swachny niecierpliwe i inne dziewczęta tańczą ze sobą we cztery osoby tak zwanego wielkiego wiatraka złożonego z figur jak w mazurze szlacheckim, przy których już to trzymają ręce na krzyż, już to się wymijają, to idą raz w lewo raz w prawo zmieniając ręce, to po dwie ku sobie skaczą, lub wzajem się odwróciwszy, trącają się tyłkami”.
Zamieścił też Kolberg informacje o miejscowych wierzeniach:
„Pszczoły, aby się trzymały i szczęśliwie roiły, pówinny być komuś ukradzione (przynajmniej jeden rój).
I dlatego chłop nie puści obcego nawet do pasieki, i patrzy mu na ręce, aby nie wziął trochę ziemi spod ulów i kuszek, bo inaczej nieszczęście go nawiedzi i pszczoły niszczeją”.
I o leczeniu ludzi przez Mądre:
„W Morownicy wyrażono się w ten sposób: Mądry lub Mądra mają moc nadludzką, od Boga daną do leczenia chorych za poręką posłusznych im diabłów. Mądra zażegnywa pacjenta, magnetyzuje go robiąc przed nim różne krzyżyki i figury rękami ku sobie i od siebie, tam i sam, niby łańcuch zaczepny i odporny działania, podkadzając go wreszcie czarciem łajnem (ziele)”.