W Siekierkach Kolberg zanotował wiele zwyczajów związanych z obrzędowością doroczną. Wśród nich znalazł się ten z okresu Bożego Narodzenia:
„Niektórzy z parobków przebierają się już w wilię za gwiazdkę, przypiąwszy na czapkę gwiazdkę wystrzyżoną z mocnego papieru, i straszą nią po wsi dzieci, chcąc je bawić. Malcy wówczas wyrażają się, że chodzą po wsi gwiazdory”. (t. 9, s. 116)
Obrzęd Podkoziołka Kolberg relacjonuje następująco:
„W ostatni Wtorek bywa Podkoziołek. Wszystkie dziewczęta, które przez rok cały chodziły do karczmy, powinny się stawić do tańca. Przed muzyką stoji talerz, a obok niego figura drewniana przystrojona w różne płatki, zwana dla dwóch różków na łbie koziołkiem albo podkoziałkie. Parobcy biorą dziewuchy te do tańca. Gdy pierwsza para stanie przed muzyką i parobek zaśpiewa, wówczas dziewka parę groszy rzuca na talerz (jakoby pod owego koziołka).
Śpiew parobka brzmi:
A trzeba dać podkoziołka, trzeba dać, trzeba dać,
Boś ty mogła całki roczek ubadać, ubadać.
Chłopcy, biorąc do tańca, zachęcają w różny sposób dziewuchy aby pieniążków pod koziołka dać nie ociągały się, np.:
Ma w pończosze, - da po trosze.
Ma za pasem, - da tymczasem itp.
Dziewczęta tak wzywane, płacą wszystkie muzyce, i tańczą do północka”. (t. 9, s. 124-125)
A takie zabawy i figle w trakcie Popielca urządzali mieszkańcy Siekierek:
„We wstępną Środę po nabożeństwie, gromadzą się wszystkie mężatki do karczmy, każda we worek popiołu uzbrojona, i mają na swojém czele skrzypka poprzednio już umówionego. Tu hulają i bawią się same pomiędzy sobą, a gdy się ukaże mężczyzna, obsypują go popiołem tak, że uciekać stamtąd musi.(…)
Obok téj igraszki są i inne, jak np. że kobiety te przebierają się za mężczyzn i wyprawiają rozmaite żarciki między sobą. Toż rzucają popiołem, sprzeciwiają się (jako niby parobcy) młodym dziewczętom.
Pod sam wieczór, gdy już wszystkie mężatki są w karczmie zgromadzone, dozwolony tam jest przystęp i chłopom. Wtenczas każda bierze swego męża lub przyjaciela za tanecznika, i z nim przetańczy choć raz ostro po izbie, na tę intencję, aby jéj się w tym roku len udał”. (t. 9, s. 128)
Kolberg opisał też zwyczaje związane z Poniedziałkiem Wielkanocnym:
„W pierwsze święto Wielkiéjnocy po nieszporach, zgromadzają się parobcy na wspólną naradę, gdzie i kiedy rozpoczną poléwać wodą dziéwki; (…) Parobcy, za zezwoleniem gospodarza, wyszukują tedy tę i ową dziéwkę, i jeżeli dzień jest pogodny i nie zimny, prowadzą ją do stawu, w którym ją niekiedy zanurzą, częściéj zaś ze wszystkich stron należycie wodą obleją. (…) Gdy dziéwka jest wesołą, silną, zdrową a rezolutną, to wówczas woła jeszcze na nich po dokonaném zmoczeniu: „Wstydźcie się parobcy, wstydźcie!; chcieliście mnie zmyć; a otóż jestem czerniejszą jak byłam; wodyście na mnie skąpili, leniuchy!; nosić wam się niechciało, gamonie!” – A oni téż zachęceni, daléj-że do niéj, znów chwytają i znów ją od góry do dołu zléwają”. (t. 9, s. 137-138)
Ale także:
„W tenże poniedziałek, po nieszporach, ubierają parobcy jednego z pomiędzy siebie w grochowiny jakoby niedźwiedzia, i wszyscy, nie wyjmując i najmniejszych chłopaczków, gromadzą się naokoło niego. Jeden z parobków niesie przed niemi drążek, za którego rozłupany koniuszek ma zatknięty kawałek kiełbasy lub mięsiwa, a inni trzymają koszyki, i po prześpiewaniu pieśni: „Przyszliśmy tu po dyngusie i t. d”. zgarniają do koszyków otrzymane po domach datki z jadła różnego złożone, które potém wieczorem spożywają razem, dzieląc się niemi w karczmie lub w domu”. (t. 9, s. 138)
W jego dziele znajdziemy również przesąd związany z pogrzebem:
„Nie dopuszczają też rodzeństwu ani krewnym rzucać garść ziemi na trumnę, gdy ją spuszczają do grobu. Jeśliby kto chciał to uczynić, natychmiast go inni od grobu odciągają, w mniemaniu, że krewny któryby to uczynił, sam wkrótce pociągnięty wstąpi w ślady nieboszczyka na tamten świat”. (t. 9, s. 170)
Przy okazji opisywania wyglądu mieszkańców Siekierek, zauważył też ciekawy przedmiot:
„W ręku trzyma też chłop często trzcinę czyli laskę grubą z ołowianem okuciem. Laska owa czynną nieraz bywała przy bójkach, zwłaszcza w czasie odpustów. Zdarzało się zatem (w zeszłem mianowicie stóleciu), że nie obszedł się żaden prawie odpust bez dwóch lub trzech zabitych w skutek zwady przez bijatykę”. (t. 9, s. 70-71)
Wśród folkloru zanotowanego przez Kolberga znajdziemy taką piosenkę:
„Żebyście wiedzieli, koledzy moji,
Jak serce moje truchleje;
Że jak ze Siekierek wędrować muszę,
Kochanie moje łzy leje.
Płacze, płacze, lamentuje,
I rączkoma załamuje,
Rychło się nazad powrócę. (…)” (t. 12, s. 143)