Krasice

Krasice, wieś i folwark w powiecie częstochowskim, parafia Mstów. Oskar Kolberg przebywał w Krasicach w roku 1843 i w 1863, ale nie wiadomo, gdzie i u kogo się zatrzymywał.

Z podróży tych pochodzi ciekawy materiał dotyczący obrzędów, na przykład o weselu pisał:
„Żeniaczka ma tu miejsce najczęściej podczas zapust, a niekiedy w jesieni, jak to niemal wszędzie u nas jest w zwyczaju. Parobek, dowiedziawszy się od swachy wysłanej w sobotę lub wtorek na zwiady czyli prześpiegi do rodziców upatrzonej dziewki o ich przychylności, wyprawia znów tamże ojca swego wraz ze swakiem, którzy udają się z wódką do jej rodziców we czwartek na obopólne układy co do wysokości jej posagu (wiana) jak i co do innych weselnych potrzeb. Po dość długim z obu stron targu i zwyczajowym stawianiu różnych przeszkód przez jej ojca, przychodzi nareszcie do wzajemnej zgody. Są to tak zwane zmówiny.

Tymczasem odbywają się stosowne do wesela przygotowania i gromadzenie doń zapasów. We czwartek przed weselem, młoda wraz z jedną z swych kompanek tj. starszą druhną, obchodzi wieś całą zapraszając gości na wesele. Toż samo czyni i młody z swym starszym drużbą, zaczynając zwykle zaprosiny od ostatniej chaty, to jest z przeciwnego wsi końca”.

W czasie wesela druhny panny młodej śpiewają:

„Kiej bym rozumiała,
ze pójde za wdowca,
uwiłabym wieniec
z samego jałowca.

Alem rozumiała,
ze będzie młodzieniec,
nie będzie załował
talarków na wieniec”.

Starosta natomiast śpiewa pieśń:
„Cemu druhny nie śpiewacie,
cy zelazne pyski macie?
cy żelazne, cy drzewiane,
cy na kołki zamykane?”.

Kolberg zanotował też szereg innych pieśni weselnych:

„Jedzie Jasienecek,
mija moje wrota
nie zdejmie capecki,
ize ja sierota.

Jedzie Jaś, jedzie Jaś,
bo ja go poznała,
wywija chusteczką,
co ja mu ją dała.

Co ja mu ją dała,
co ja mu ją syła,
kaj ón się obróci,
będzie go cieszyła”.

„Jasiu mój, nie cuduj,
wianeczka mi nie bierz,
bo będę płakała,
jak pojedzies bez wieś”.

Notował nie tylko pieśni związane z weselem, a też te, mówiące o niechęci do ożenku:

„Nie pójdę ja za forczmana,
bo się boję sypiać sama,
a forczman się z panem wlecze,
mnie się sypiać samej nie chce”.

Jednym z ulubionych gatunków folkloru były ballady, które Kolberg w swoich monografiach określał terminem „dumy”:

„Jest tu taka nowina:
pani pana zabiła.
Wsadziła go w ogrodzie,
obsiała go leliją.
Rośnij, rośnij lilija,
rośnij większa niźli ja.
Lilija nie urosła,
pani za mąż nie poszła.
Idź ta zajrzy przede bór,
czy nie jedzie kto w nasz dwór?
Jadą, jadą panowie,
nieboszczyka bratowie.
Przede dwór zajechali
i o brata spytali.
Choćby sto kur zabiła,
tyle by krwie nie było”.

Ładowanie...

Indeksy