Iskań

W tej miejscowości przebywał Kolberg w czasie swoich podróży w latach 1861, 1863, 1883 i 1884.

Korzystał tu z gościnności Julii i Gabriela Załęskich, spokrewnionych z Konopkami. Badaczowi udało się tutaj zgromadzić bardzo bogaty zbiór pieśni obrzędowych oraz opisy zwyczajów i wierzeń. Zanotowane przez Kolberga materiały folklorystyczne ukazują przenikanie się w tym regionie elementów kultury ludowej polskiej i Rusińskiej.

W monografii regionu przemyskiego znajdziemy następujący opis miejscowości: „Iskań to wieś z pięknym ogrodem i cerkwią na wzgórzu, nad Sanem, do którego wpada tu od wschodu Iskański potok, poza którym wznosi się Iskańska góra”.

Oraz wiadomości o zwyczajach bożonarodzeniowych:
„W Wiliję tego święta, wstawszy bardzo rano, suszą [poszczą] włościanie przez dzień cały i robią przygotowania do wieczerzy, piekąc strucle z różnej mąki, gotując ryby, rybki i kutię, składającą się z pszenicy gotowanej z tartym makiem i miodem. Powiadają, że kutię takową, wprowadził w powszechne użycie jeden ze świętych ruskich, żywiąc się nią na puszczy (leśnej). Po spożyciu potraw postnych, do których należą grzyby i suszone owoce, biorą włościanie łyżkami wyżej wspomnioną kutię i rzucają ją pod powałę; gdy kutia przylepi się cała do powały lub belki, znakiem to, że będzie urodzaj na wszystką krescencję, jeżeli się z niej przylepi tylko mak, a pszenica odleci, to będzie urodzaj na mak i jarzyny ogrodowe, pszenica zaś i inne zboże chybi.
Po tej zabawie i wieczerzy skręcają ze słomy zasłanej na stole i pod stołem powrósła, z któremi idą do sadu i tam obwiązują niemi drzewa, aby były rodzajne, mówiąc: Dneś, gody, wysznio (lub inny owoc) rody! o północy idą na pastuszkową mszę do cerkwi”.

O pożywieniu miejscowych włościan czytamy:
„Zwykłe pożywienie włościan w Iskanii stanowi: żur, kapusta, pierogi z kapustą lub serem, fasola, bób, groch, czasami kukurydza. Mięso jadają nader rzadko; częściej już mleko i ser”.

Opisując tutejsze obrzędy wspomina Kolberg o specjalnym weselnym cieście:
„Korowaj jest to ogromna, z paru garncy mąki bułka okrągła, pieczona z ciasta zwykle tu pszennego, które się do korowaja nigdy nie soli; uważają też na to, aby nie zupełnie był dopieczony, w mniemaniu, że państwo młodzi wówczas lepiej i stalej kochać się w sobie będą. Tenże korowaj ustrojony w barwinek i ubrany w rózgę (stojaczek) o trzech gałązkach (trójczasty), obwiniętych ciastem przaśnem i mających na wierzchu powtykane jabłka, po upieczeniu wynosi drużba do komory.

W Iskanii i okolicach takie m.in. funkcjonowały przesądy:
„W Iskani gdy kobieta przyjdzie do kogoś kupić mleka, to nie wpuszczają jej do piwnicy lub do sklepu, gdzie mleko stoji, aby go nie urzekła wzrokiem, t.j. by nie odebrała mleka tej krowie od której udoju te sprzedawane mleko pochodzi”.

Wierzono też, że:
„Zjawiska przyrody mają w wyobrażeniach ludu tutejszego moc tajemniczą, wielką, na zdrowie i pomyślność ludzi. Dlatego wieśniacy w Iskanii, usłyszawszy pierwszy grzmot na wiosnę, tarzają się wszyscy po ziemi, chociażby mieli podtenczas pilną robotę, a ziemia była błotnistą. Czynią to dla ochrony od bólu i rumotania w żołądku. Albo też, dźwigają coś ciężkiego w górę, lub trzymają tykę ostrym końcem do góry, w tym celu, aby ich to ochroniło ood boleści wewnętrznych”.

Znajdziemy też wiadomości o Topielniku:
„W Iskani nikt by się w niedzielę ani żadne święto nie kąpał w Sanie, lub inne rzece, ani też w interesie kupna, sprzedaży, zabawy itp. Przeprawiał (łódką, promem, tratwą) przez te rzeki, w obawie, aby go nie pociągnął do wody i nie utopił Topielnik, duch w postaci małego człowieka z długiemi aż do ziemi włosami, które go całkiem zakrywają. Chyba, że ten ktoś jedzie i przeprawia się do kościoła na nabożeństwo i spełnienie aktu kościelnego, albo po księdza lub doktora do chorego, lub też w odwiedziny do tegoż, bo wtenczas Topielnik przystąpić nie ma mocy”.

Oraz o mocy, którą posiada czarny bez:
„Bez, po rusku ‘byzyna’, jest krzewem złowrogim w posiadaniu złego ducha, Kopać przeto go nie wolno, a szczególnie dobywać jego korzeni, bo w nich złe siedzi i temu śmiałkowi, któryby się tego dopuścił, ręka uschnie niechybnie, lub ktoś z rodziny umrze. Albo też zwalą się nań nieszczęścia rozmaite: choroby, pomór bydła, powódź itp. Temu też, kto przez nieostrożność tylko i przypadkiem poruszy korzeń bzu, uczepi się niezawodnie ‘kołtun’, który tam siedzi przycupnięty pod bzem”.