Czorsztyn

Niegdyś gród nowotarskiego starostwa, który według historii był bardziej znany od Zakopanego. Dawna siedziba Zwiszy Czarnego. W 1651 roku przy pomocy Górali z Nowego Targu i Pcimia gród opanował zuchawały samozwaniec Kostka Napierski - jak pisze Kolberg, „postać ciekawa i pewną fantazją tchnąca”. (t. 44, str. 4)
Mimo że informacji o Czorsztynie u Kolberga niewiele, wspomina on jednak o krążących w jego rejonie Dziwożonach. Były to istoty złośliwe, jednak ich wietrzna, dzika natura nadawała im piękna i wabiła ciekawskich. Posiadały one charakterystyczne rysy oraz niezwykle kosmate ciało. Włosy miały długie i rozpuszczone, a na głowie nosiły czerwoną czapeczkę z zatkniętą gałązką paproci. Podobnie jak rusałki śmiałe były w swym postępowaniu jedynie wobec kobiet, mężczyzn z kolei się bały. Najczęściej czatowały przy chatach, w których było nowo narodzone dziecko – wtedy, gdy natrafiły na sposobność (dziecko zostało same lub tylko z matką), podmieniały niemowlę, w zamian zostawiając swoje, które było krzykliwe i bardzo brzydkie.  (t. 45, str. 508)
W Łopusznej niedaleko Czorsztyna znajdowała się podobno pieczara, w której owe istoty mieszkały. Położona była na urwistym boku Małogóry, na polach Łopusznej, nad potokiem o takiej samej nazwie. Wejście do pieczary zostało zasłonięte głazami, których nie można było ruszyć. Wewnątrz, jak mówili miejscowi, miały znajdować się podziemne długie na kilka mil korytarze, złote mosty na podziemnych wodach oraz ściany z drogich kamieni. (t. 45, str. 509)
Kolberg zanotował między innymi taką oto opowieść o Dziwożonach z okolic Czorsztyna:
„Jednego dnia zniknęła nagle z Łopusznej pod Czorsztynem młoda i ładna dziewczyna. Gdzie i w jaki sposób? Żadnego nie było śladu.Długi już czas upłynął od tego zniknienia, kiedy jeden z mieszkańców Łopusznej, zaprowadzony jakąś potrzebą w głębię gór (…), ujrzał u jednego potoku, śród największej dziczy, dziewczynę piorącą bieliznę. Zbliżył się i poznał dziewczynę zaginioną. Ta poznała go równie, opowiadała, że ją dziwożony porwały i w końcu błagała, aby ją z rąk ich wybawił. Góral chętnie się do tego przychylił, a ponieważ pora obecna nie była po temu, umówiono więc pewien dzień, w którym ona znowu prać tu przyjdzie, a Góral przyjedzie konno. Góral dotrzymał umowy, przyjechał w dzień naznaczony, znalazł dziewczynę, schwycił ją na koń i ruszył ku wsi. Ale dziwożony postrzegły to i puściły się w pogoń z takim pędem, że już, już dościgały uciekających. Było to właśnie śród łąki, na której gdzieniegdzie rosły gromadkami kwiatki, dzwonki zwane. Dziewczyna widząc niebezpieczeństwo, krzyknęła do towarzysza: „Trzymaj się dzwonków!” Góral usłuchał i kierował ciągle konia między dzwonkami, do których dziwożony, przez jakąś tajemniczą własność tego kwiatu, przystąpić nie mogły. Kiedy więc musiały kołować, przez ten czas uciekający, mając drogę prostszą, wymknęli się z dziczy i do wsi dobiegli.” (t. 45, str. 508)

Ładowanie...

Indeksy