Bóbrka

Najwięcej czasu w Sanockiem spędził Kolberg w Bóbrce.
Zakupił ją w 1876 roku wieloletni przyjaciel Kolberga, dramatopisarz, były gospodarz ziemski na kujawskich wsiach Choceń i Bodzanówek, Józef Bliziński. Z Bóbrki czynił Kolberg wypady w głąb Bieszczadów, a dogodne warunki pracy stworzone mu przez Blizińskiego umożliwiły zgromadzenie dużej ilości materiałów od okolicznej ludności. Wyraz tego dawał w liście do Blizińskiego już po pierwszej wizycie w 1883 roku: „Pobyt wszakże u Was, przyznać to muszę, najobfitszego i najcenniejszego dostarczył mi materiału etnograficznego, do zebrania którego przyczyniła się i niezmordowana Wasza małżonka, a jej łaskawe zabiegi i pomoc, jak i gościnne nader przyjęcie kazały mi uważać dom Wasz jakoby mój własny, rodzinny, i dlatego drogą mi zawsze zostanie jego pamięć. A i zdrowie moje znacznie się wśród Was polepszyło”.

Obfitość materiałów z Bóbrki idzie w parze również z ich różnorodnością. W dokumentacji kultury ludowej z tej miejscowości znajdujemy opisy ludności, wierzeń, obrzędów, zwyczajów, czy wreszcie znaczną ilość pieśni. Kolberg zwraca na przykład uwagę na niezwykle ufne usposobienie górali: „Ufność jednak tak wielka, że zostawiają drzwi tylko na skobel zamknięte, które każdy otworzyć może. Zapytany włościanin, dlaczego drzwi nie zamknął, gdy wyszedł w pole, i co będzie, jak kto obcy wejdzie do jego chałupy, odpowiedział: No, to sobie spocznie i pójdzie. Nie pojmował bowiem, ażeby cośkolwiek kto mógł z chyży (chaty) bez jego wiedzy zabrać”. Góralski spokój i dystans do świata objawia się w tym, że nawet „przy robocie w polu często rozpalają ognisko, by móc zapalić sobie fajeczkę (fajka) małą drewnianą, żelazem kutą, którą prawie ciągle kurzą (kuriat), a którą (gdy nie palą) zatykają za kark, tj. kołnierz od koszuli”.

Jednak nie brakowało w Bóbrce i okolicy, jak wynika z opisów, przypadków używania wobec innych przemocy, między innymi magicznej:
„W święta Matki Boskiej i Przemienienia Pańskiego, we Wnie¬bowstąpienie i Boże Ciało czarownica chodzi do sąsiadki poży¬czyć ognia albo zapałek, albo soli, a w końcu cokolwiek bądź. Nie trzeba nic dać; gdyby gospodyni dała, to zaczarowane będzie mleko”.

Lub też:
„Dziewka pokłóciła się z matką, tak że gdy ją matka zaklęła, dziewka obróciła się w kamień. Kamień ten rozrastał się tak, że zakrył drugą część góry i byłby coraz więcej rósł, i zakrył całe Lisko, ale księża go poświęcili i tam, gdzie krzyż postawili, rozłu¬pała się skała na dwoje i tak pozostała”. Magią niegdyś przesycone musiały być także obrzędy.

Niektóre historie przyprawiają o dreszcze, jak np. ta przytoczona w jednej z pieśni śpiewanych na św. Jana:
Hulaj, hulaj na Sobitku,
speczymo wam czornu kitku.
Jak sie chłopci pozbihaly,
czornu kitku rozerwaly.
A komu się né dostało,
temu dały kitcze sało.

Społeczna praktyka w Bóbrce była czasem również przewrotna: „Gdy dziewka zajdzie w ciążę i dostrzegą to, to wójt każe się jej zjawić, a gdy porodzi, wtedy ksiądz robi trudności z chrztem, i gdy nie chce powiedzieć od kogo, każe jej się wynosić i brać ślub ‘na żydowskim smitiu’ (śmieciu). Nie chce ona powiedzieć dlatego, bo wówczas musiałby on [ojciec dziecka] dać ‘piatku’ (5 złr.) na cerkiew. Wreszcie ochrzci, ale imię daje dziwaczne, np. Sowron, Sowronka”.

W materiałach Kolberga znajdujemy ponadto ciekawe przesądy związane z radzeniem sobie z żywiołami: „Gdy mocny mróz trwa, więc żeby zelżał, trzeba w myśli porachować dziewięciu znajomych łysych mężczyzn, a mróz zelżeje niebawem”.

Natomiast: „gdy się pali, trzeba dla zgaszenia ognia, aby mężczyzna nago chałupę palącą się obleciał naokoło”.

Poza tym, „w razie pożaru, jeżeli się znajduje szczęśliwy człowiek od Boga, a wejdzie na gruszkę lub wreszcie na inne owocowe drzewo, to z niego widzi w ogniu podpalacza; zwykle takim szczęśliwym jest ostatnie dziecko, nazwane ‘mezelnik’”.

Na choroby natomiast najlepsze są tradycyjne metody. Od febry (gorączki) na przykład: „Małe żabki zielone łapią, gdy skaczą po trawie, i suszą je. Proszek z jednej żabki, wsypany do kieliszka gorzałki lub kwaterki wody, daje się choremu, lecz trzeba, aby ten nie wiedział, jakie mu dają lekarstwo”.

Ładowanie...

Indeksy