Rymanów

W Rymanowie poznał Kolberg Annę z Działyńskich Potocką, właścicielkę mieszczącego się tam pałacu i zakładu zdrojowego.

W monografii Kolberga z tych terenów znajdujemy obszerny opis Rymanowa: „miasteczko dosyć porządne, posiada ładny kościół i szkołę rzeźbiarstwa, mieszczącą się w pałacu właścicielki, hr. Anny Potockiej; można tu oglądać i nabywać na pamiątkę gustowne rzeźby drewniane rozmieszczone obecnie w osobnym budynku przy zakładzie kąpielowym. o pół mili od miasta, ku górom, są źródła mineralne i powstaje zakład kąpielowy, o którego rozwój właścicielka stara się usilnie. Proś Boga, wędrowcze, abyś za pogody stanął w zakładzie (kąpie¬lowym), bo inaczej musisz się zatrzymać w Rymanowie. Droga bowiem do zakładu z powodu budowy szosy prowadzi od miasteczka łożyskiem rzeki Taby, która w czasie małego nawet deszczu, zasilana górskimi potokami, staje się bardzo burzliwą i kapryśną, co wszakże trwa tak krótko jak gniew ładnej kobiety. Za to potem staje się potulną, cichą i skromną, i nader do przebycia łatwą”.

Z materiałów pozyskanych w Rymanowie pochodzi bogaty opis wesela:
„Wesele tu odbywa się okazale. Czynni na nim są głównie z urzędników: starostowie, marszałek, trzymający laskę, drużba (człek żonaty), swat (kawaler), kilkunastu swatów (młodzieńców), Staszka (zwykle zamężna), kilkanaście drużek (dziewek, niekiedy swaszkami także zwanych)”.

Na szczególną uwagę zasługuje opis niespotykanej już dziś różdżki weselnej:
„Różdżka weselna jest to kij na półtora łokcia (1 metr) długi, nabity kołeczkami we cztery rzędy, w których pozawieszane są obwarzanki, rogaliki, orzechy włoskie, jabłka, gruszki itd., a na czubku perze gęsie z rutą. Robi tę różyczkę swaszka i oddaje staroście, który ją niesie przed ślubem do młodej (młódki). Obok starosty idzie do młodej dwóch swatów z dwoma kołaczami umajonymi rutą i ozdobionymi jabłkiem na kijku. Różdżkę przed ślubem (a po błogosławieństwie) oddaje starosta na chwilę jej matce, mówiąc: „Daję ci, pani matko, rózeczkę za twoją piękną córeczkę; jak była mała, owijałaś ją w poduszki, oto masz pierza; jak była większa, dawałaś jej zabawki i jeść, oto masz ‘jabka’ i gruszki, oto masz obarzanki i kacanki, rogaliki i pierniki; za jej zabawki masz rutkę. Oto masz tu zapłatę za wszystkie ją wychowanie i wszystkie około niej staranie. Po czym odda matka różdżkę swatowi (drużbie), który ją niesie, gdy idą do kościoła. Po ślubie zaś oddają ją księdzu, a drugą podobną do dworu”.

W materiałach dotyczących wesela Kolberg przedstawia też dokładnie jego przebieg, wspominając m.in. o zwyczaju chodzenia dziadów weselnych: „W czasie czepin i po nich swatowie różne wyprawiają zabawy i poprzebierawszy się za dziadów z długimi brodami z kłaków i za baby z fantastycznym zawiciem [chustą], chodzą po wsi do chałup, po weselnikach, i zbierają niby to składkę, przy czym kradną różne wiktuały (krupy, jaja, ser, masło, kiełbasę itd.), a gdzie wstąpią, mają przemowę:

Proszę też krupek — bez łupek,
a groszku — bez proszku;
jajec pięć — będe wasz zięć.
I o tego franta [słoninę] — co wisi u banta.
Nie krajcie go też blisko ręki,
byście se nie zadali męki.

Ciż swatowie, wróciwszy do obiadu, żartując ciągle, sprzeciwiają się znów kucharce, mięso wyrywają z garnków na warząchew, ro¬sołem kropią niby wodą święconą; kucharka ich goni i wyzywa, inni miski chowają itd”. Żeby dopełnić obraz rymanowskiego wesela, przytoczyć można pieśń weselną w rytmie kołomyjki:

„Idzie woda od Smigroda
do samego Śląska,
zalecał się pan starosta,
nie miał i selązka.

Przyjechała kompanija,
wsestko pod pierami,
darowali pannie Hannie
skrzynie z talarami.

Jakże i to nie darować,
kiedy je podobna [nadobna],
jacy [tylko] suknia na nij łyska
i chustka jedwabna.

A i grzebień pozłocisty,
fortuch okolisty,
panno Hanno, panno Hanno,
będziem pisać listy”.

Ładowanie...

Indeksy