Biłgoraj

Kolberg zanotował z tego terenu wiele opisów obrzędów, na przykład ten dotyczący wesela z 1868 roku:
„Wesele sute trwa przez 10 dni t. j. od czwartku przed ślubem aż do oktawy Niedzieli; ściślejsze zaś, uboższe trwa przez 3 dni t. j. od Soboty wieczór aż do Wtorku. We Czwartek ów, gdy przyjęcie oświadczyn nastapiło, piją obficie gorzałkę i jedzą flaki”. (t. 16, s. 160)
 
„Rano w Niedzielę idzie cały orszak weselny na nabożeństwo do kościoła i słucha go zwykle z przejęciem i skruchą. Panna-młoda (lub też Panny-młode, wiele jest ich obecnych) stoją wszystkie w swojem ubraniu weselnem przed wielkim ołtarzem, - a nieco w tyle za niemi i narzeczeni także”. (t. 16, s. 161)
 
Z Biłgoraja pochodzi też opis zwyczajów związanych z Ostatkami:
„W Biłgoraju w Ostatki, różne też chłopcy wyprawiają figle. I tak, n. p. jeden przebiera się za osła, ma przyprawne długie uszy; na plecy kładzie kawał czerwonego sukna, niby czaprak; a na tym czapraku siada mu na karku drugi mały chłopczyk, za jeżdzca; tego zaś, zowią niektórzy: Bartoszek”. (t. 16, s. 114)
 
Kolberg zarejestrował też tutejsze zwyczaje dożynkowe:
„W Lubelskiem (Biłgoraj) przy dożynkach żeńcy przystawcę, karbowego lub tego, co nad nimi ma dozór, obwiną (niby zwiążą) w powrósła, które około niego okręcą”. (t. 75, s. 3)
 
Biłgoraj to miasto związane z sitarzami, dlatego sporą część poświęcił Kolberg na opis sitarzy Biłgorajskich i ich zwyczajów. Tak opisywał Kolberg biłgorajskie kobiety:
„Kobiety w Biłgoraju, cery nader białej i dosyć urodziwe, mają nogi małe; ale chód ich jest niezgrabny, kołyczący się (jak u kaczki), co jest wynikiem małego ich ruchu, gdyż ciągle prawie siedzą w domu nad krosnami sitarskiemi”. (t. 16, s. 41) 
 
A tak wszystkich sitarzy Biłgorajskich: 
„Są bardzo nabożni; co dzień chodzą rano na mszę do kościoła, choćby na chwilę, na pacierz tylko. Ale z kościoła, starsze kobiety idą zaraz na wódkę do szynku. Pijaństwo jest tu bardzo upowszechnione. Żony bowiem bez mężów (którzy chodzą wciąż za zarobkiem) pozostawione same w domu, oddać się swobodnie mogą swym namiętnościom; jeśli młode, szukają kochanków (jednakże zepsucie to nie jest bynajmniej powszechnem); jeśli stare, chodzą na wódkę z kumoszkami.(…)”. (t. 16, s. 97)
 
Zwróciła również uwagę na kwiecistą mowę kobiet: 
„Wymowa ich czysta, sposób wyrażania się (osobliwie u kobiet) kwiecisty. Jedna z nich zapytana o powód smutku, odrzekła z płaczem: „Utraciłam córeczkę w roku trzecim, u niej były oczka jak dyjamenty, usteczka jak róża, ząbki jak perełki, włoski jak jedwab, płeć jak śnieżek, rozum nad wiek, pieszczoty najmilsze”. Jakkolwiek piosnek krąży tu w okolicy mnóstwo, Biłgorajki same, nawet przy usposobieniu wesołem, śpiewają mało, i to zwykle tylko godzinki nabożne z rana”. (t. 16, s. 32)
 
Opisał też wygląd domów sitarzy:
„W drewnianych domach sitarzy w Biłgoraju, które są czysto i schludnie utrzymywane, z jednej strony jest pracownia, gdzie niewiasty sita włosiane dniem i nocą wyrabiają, z drugiej zaś mieszkanie gospodarskie, z izby i alkierza złożone, przyzwoicie lubo skromnemi meblami zastawione (…)” (t. 16, s. 65)
 
A także zwyczaje związane z sitarzami:
„Do zwyczajów miejscowych należy i to, iż gdy sitarze wyjeżdżają w drogę z sitami, wtedy żony ich, krewni i przyjaciele odprowadzają ich aż pod figurę ś. Jana Nepomucena tuż za miastem na trakcie Zamojskim stojącą, i tam ich żegnają, częstując wódką i arakiem, co się nazywa: Żałosne; lubo już na parę dni przedtem zebrawszy się do domu, pili byli pełnemi haustami na pożegnanie”. (t. 16, s. 97)
 
Jak zanotował, wyrobem sit zajmowali się także Żydzi:
„I żydzi zajmują się w Biłgoraju wyrobem sit, ale tylko lepszych zwanych niemieckiemi, jakich nie wyrabiają chrześcijanie (jest to niejako warsztat tkacki). Jest tradycja, że dawniej w czasach monopolicznych, nie wolno było w Biłgoraju Żydom trudnić się wyrobem sit (…)”. (t. 16, s. 92)
 
Kolberg spisał również nawyki żywieniowe sitarzy:
„Lepszem cokolwiek jest już pożywienie mieszczan, a osobliwie sitarzy w Biłgoraju, lubo także do wykwintnych zaliczanem być nie może, bo i u nich kilka tylko (a najczęściej kilkanaście) razy do roku ukazuje się mięso na stole”. (t. 16, s. 52)