Ełk

Ełk, niemiecki Lyck, w XIX wieku miasto powiatowe w Prusach Wschodnich, słynące z zamku krzyżackiego, kilku kościołów ewangelickich, jednego katolickiego, gimnazjum i innych szkół.

We wrześniu 1875 roku Kolberg odwiedza Ełk, a tam proboszcza Reinholda Giżyckiego i superintendenta Karola Remusa. Z listu do tego ostatniego dowiadujemy się: „Pańskie łaskawe informacje o wszystkim, co dotyczy mowy, zwyczajów i obyczajów Mazurów, ośmielają mnie do ponownego zaabsorbowania Pańskiej życzliwości, aby uzupełnić jeszcze to i owo, czego z powodu braku czasu wtedy nie można było uczynić”.

Jednak Kolberg nie otrzymał w odpowiedzi na swe listy informacji etnograficznych i melodii ludowych od poznanych na Mazurach duchownych protestanckich, a superintendent Karol Cludius odpowiedział: „Podczas mej działalności w Kraplewie od 1861–1873 odniósł element niemiecki szereg zwycięstw nad charakterem ludności polskiej, był to przecież okres 1864, 1866 i 1870/71, a stare obyczaje ulotniły się wraz ze zmianą właścicieli gospodarstw wiejskich i ze stopniowym zanikaniem polskiej mowy. Strona naukowa zagadnień etnograficznych interesowałaby nas – inaczej niż proboszcza Gisewiusa – gdyby ewangelia i pruski kościół narodowy wyznania ewangelickiego Polakom stały się miłe”. Z wyraźną irytacją Cludius nawiązał do niedawnych zwycięstw Prus nad Austrią, Danią i Francją i przeciwstawił się działaniom Gustawa Gizewiusza, też duchownego protestanckiego, który w latach 1836 –1840 notował polskie pieśni w okolicy Ostródy. Zbiór Gizewiusza i późniejsze zapisy pieśni W. Kętrzyńskiego wykorzystał Kolberga jako podstawowe źródła w monografii Mazur.

O tutejszych wierzeniach takie znajdziemy wzmianki:
„W tamtych stronach (toż i około Ełku), pod nazwą zimnych ludków rozumie lud toż samo, co w okolicy Hohensteinu pod nazwą krasnoludków. Są to istoty drobne, zaledwie widzialne. Dokazują w głowie ludzkiej, sprowadzają bóle i ograżki (febry). Należy je zażegnywać we czwartek po wieczerzy”.

O Bożym Narodzeniu w Ełku czytamy:
„W pierwsze święto urządzają szczególniejszą, a ulubioną powszechnie na Mazurach uroczystość, zwaną jutrznia. W Ełku opowiadano nam, jako jutrznia owa odbywa się po kościołach okolicznych wsi od godz. 5 rano. Chłopcy i dziewczęta, poprzebierani za anioły w białych sukienkach, niebieską przepasanych wstążką, mający u ramion skrzydła, na głowie zaś spiczaste, papierowe czapki, biegają wkoło ołtarza, chóru i w ogóle po całym kościele. Każdy ma w ręku świecznik ze 6 świecami przymocowanymi na kółku, przystrojonym w papierowe figurki, tj. w serca, gwiazdki, kwadraty itp., strzyżone z kolorowego, złoconego albo srebrzonego papieru. Uroczystości towarzyszą śpiewy, nauki duchowne, mowy itp”.

O dniu Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia, na terenie zamieszkałym przez ewangelików i katolików dowiadujemy się, że:
„Dzień ten uważany jest za wielkie święto tak u ewangelików, jak i katolików w Ełku i okolicy. Wtedy bywa tu liczny zjazd, jakoby jarmark, połączony u katolików z odpustem. Nabożeństwo w kościołach obu wyznań. Mazurzy – wieśniacy chodzą wówczas często do kościoła jednego i drugiego wyznania, bu tu i tam złożyć na ołtarzu swe ofiary kościelne, jakimi są: pieniądze, wino, świece, wosk z własnych pszczół itd”.

Przeprowadzka panny młodej do domu męża wygląda natomiast tak:
„Trzeciego dnia, tj. w niedzielę, odwożą młodą mężatkę do domu jej męża. Goście zbierają się z rana w domu weselnym, gdzie zastawiono już dla nich śniadanie. Sąsiedzi oddają im na usługi swe duże, we czwórkę zaprzężone wozy. Na takowe ładuje się wszystko, co młoda od rodziców otrzymała w posagu. Siadają na nich także wszyscy, którzy pragną towarzyszyć młodej do jej nowej siedziby i odprowadzić ją do domu małżonka. Gdy do domu tego przybędą, zładowują wszystko, co przywieźli, z wozu, wnoszą do izby lub sieni i ustawiają, gdzie trzeba. Resztę niedzieli, jak i cały poniedziałek spędzają na zabawie i ucztowaniu przy współudziale sąsiadów i krewnych młodego pana”.

Nie mogło też w Kolbergowskim archiwum zabraknąć pieśni:

„W siódmym roczku ja dziecięciem,
w osiemnastym pacholęciem.
Aż do roczku trzydziestego
zażyłem pacholstwa swego.

Gdzie byłem, woli nie dali,
tylko robić rozkazali.
Nie jednę noc nie dospałem,
nieraz w kącie zapłakałem.

Na baliku tańcowałem,
tam cię pierwszy raz widziałem.
Tam ci wielka radość była,
tyś me serce pocieszyła.

A kiedy ja w świecie będę,
listki pisać do cię będę.
Gdybyś się czem zasmuciła,
listkiem byś się pocieszyła.

A kiedy ja w świecie umrę,
dusza moja do cię przyjdzie.
I będzie ci się meldować,
że nie będziem rozgadować”.